Nasz reporter na tropie zaginionych wiosek

2015-04-05 12:00:00(ost. akt: 2015-04-05 13:07:08)

Autor zdjęcia: Przemysław Getka

Kiedyś tętniło tam prawdziwe życie. Dzisiaj po żadnej nie pozostał nawet przydrożny znak. Na mapie też trudno je znaleźć, ale każda ma swoją historię. A to wszystko zaraz za Olsztynem. Wały, Kośno, Wesołowo. Nieistniejące już wsie w gminie Purda.
Podróż zaczynamy w środę po godz. 10.30. Jest 1 kwietnia, a chmury nie zwiastują słonecznej pogody. Jedziemy w stronę Szczytna. Po przejechaniu około 20 kilometrów skręcamy w kierunku wsi Krzywonoga.

Dwa sklepy, jeden zakręt
Wydrukowana na kartce A4 mapa wskazuje, że jesteśmy blisko. Leśną drogą dojeżdżamy do ośrodka "Kośno". Obok stoi dom. Prawdopodobnie należy do właściciela ośrodka, a na podwórku można podziwiać kozę. Gospodarstwa pilnuje pies. Jest przyjaźnie nastawiony do gości. W pysku trzyma szyszkę, którą co chwilę wypluwa, żądając wzrokiem jej oddania.

W pierwszej chwili mam pewność, że jesteśmy w Kośnie. Jednak tablica na budynku szybko mnie informuje, że się mylę. Jesteśmy w Purdce. — Stoi pan w delcie rzeki Kośna. Jak chce pan znaleźć dawną wieś Kośno, to musi pan pojechać do Tylkowa. Tam są dwa sklepy i jeden zakręt. Tam niech pan popyta — radzi przez telefon właściciel gospodarstwa agroturystycznego.

W Tylkowie okazuje się, że Kośna są dwa. To nieistniejące, które znajduje się na północ od jeziora, i drugie, na południowy wschód od jeziora. Pani w sklepie odsyła nas do leśniczego. W leśnictwie Kośno od podleśniczego dowiaduję się, że dawne Kośno leży po lewej stronie jezdni w kierunku Szczytna tuż przed mostem na rzece. A naprzeciwko stoi drewniany domek na drewnianych palach. W okolicach był nawet ośrodek wypoczynkowy, ale kilkadziesiąt lat temu wysadzili go wojskowi. Bo im się nie podobał. Lasy kryją też dużo bunkrów.

W Kośnie na południowy wschód od jeziora mieszka natomiast jedna starsza pani. Nie mam jednak przepustki, a wjazd samochodem do lasu jest zabroniony. Leśniczy jest w Olsztynie.

Kośno na północnym krańcu jeziora w języku niemieckim istniało jako Kosnick. Osada, położona na północnym krańcu jeziora Kośno, przy trakcie kolejowym między Olsztynem a Szczytnem, nie ma dzisiaj stałych mieszkańców. Opisy historyczne podają, że przywilej lokacyjny został wystawiony przez kapitułę warmińską w 1566 roku. Jego odbiorcą był szlachcic Hartwig Balcki. Założył karczmę, a niedługo potem uzyskał prawo do warzenia piwa i łowienia ryb w jeziorze. Po jakimś czasie Kośno wróciło do dóbr kapituły warmińskiej, która osadziła tu na prawie chełmińskim kilku czynszowych chłopów.

Jeszcze w 1785 roku w Kośnie istniały cztery chałupy. I tak było do przełomu XIX i XX wieku. Później osada zanikła. Na dobre. Dzisiaj całą wieś i pagórkowe okolice pokrywają lasy. Niedaleko znajduje się także rezerwat przyrody "Jezioro Kośno".

Bo telefon był stamtąd
Ponownie wjeżdżamy do Tylkowa. Tak prowadzi nas nawigacja. Chcemy dotrzeć do Wesołowa. Może tam znajdziemy ruiny starych warmińskich domów. W otoczeniu jezior przejeżdżamy przez Pasym i Grzegrzółki. Podobnie jest w Rusku Wielkim. Dojeżdżamy do Groszkowa nad jeziorem Serwent. Kilka domów pośród błota. Z podwórek śmieci zabiera firma sprzątająca.

— Wesołowo? Tam nic nie ma — przekonuje jeden z mieszkańców wioski. — Trzeba jechać do leśniczego. On więcej wam powie, ale wątpię, że uda wam się coś ciekawego znaleźć — dodaje z uśmiechem.

Leśniczy leśnictwa Graszk w Groszkowie tego dnia również pojechał do Olsztyna (czy to primaaprilisowy żart?!). W domu jest jego żona. Budynek powstał na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku. — Kilka lat temu dom był remontowany. Jeden z robotników powiedział, że do jego budowy użyto belek i podłóg ze starego budownictwa. To były solidne materiały! — opowiada Barbara Książek. — Kiedy robiłam ogródek, trafiłam na kamienne fundamenty. Wygląda na to, że układ budownictwa był tu kiedyś inny — dodaje.

Kobieta potwierdza także, że kiedyś ta miejscowość nosiła nazwę Wesołowo. Ale... — ...dzisiaj administracyjnie należy do Groszkowa — mówi pani Barbara. Opisy historyczne podają jednak, że Wesołowo jest częścią wsi Purda. — Purda jest po drugiej stronie jeziora Serwent — dziwi się kobieta. I po chwili dodaje: — Chociaż... W latach 50. XX wieku ówczesnemu leśniczemu założono telefon. Kabel poprowadzono z Purdy, więc może stąd te dane. Pani Barbara mieszka tu z mężem od 1991 roku. — Nie nudzi nam się! — stwierdza.

Jedna chałupa, 14 mieszkańców
W pierwszej połowie XIX wieku Wesołowo po niemiecku nazywało się Wessolowen, a rok przed wybuchem drugiej wojny światowej — Frohwalde. W kronikach wieś pojawia się jako niewielki folwark należący do jednej z polskich rodzin szlacheckich osiadłych na Warmii, a dokładnie Badyńskich herbu Jelita. Badyńscy rezydowali w Marunach pod Barczewem, w dobrach biskupów warmińskich. Dorobili się sporego majątku. Od 1740 roku należały do nich m.in. Pajtuny (na północ od Purdy) i Radostowo (w gminie Jeziorany). Założycielem Wesołowa był prawdopodobnie Antoni Badyński.

Według spisu majątkowego, sporządzonego w latach 1772-1773, po zaborze Warmii przez Prusy, Wesołowo liczyło 2 łany i 16 mórg (43,18 ha). Mieszkało tam wówczas jedynie dwóch zagrodników. Badyńscy mieli sześciu synów, ale wszystkie dobra należały do wdowy rezydującej w Marunach z trojgiem nieletnich jeszcze synów. Po śmierci matki w 1787 roku synowie sprzedali Pajtuny, zatrzymali jednak Wesołowo.

Dobra odziedziczył ostatecznie czwarty z synów, Andrzej (1758-1831). Podobnie jak jego starsi bracia ukończył gimnazjum jezuickie w Reszlu, służył także w wojsku pruskim w Królewcu. Po uzyskaniu stopnia kapitana, przeszedł na emeryturę. W 1820 roku w Wesołowie znajdowała się tylko jedna chałupa i 14 mieszkańców. Po 1945 roku folwark w Wesołowie upaństwowiono, przekształcając go w PGR.

Wały wzięły się od wałów
W Wesołowie żadnych pozostałości po wsi również nie znaleźliśmy. Ostatnią nadzieją są pobliskie Wały. Wieś położona jest na wschód od Prejłowa. Pani Barbara mówi, że stoi tam teraz tylko jeden dom po dawnym pegeerze i pozostałości po kapliczce.

Wieś Wały należała także do szlachciców Badyńskich. Jego założycielem prawdopodobnie także był Antoni Badyński. Geneza nazwy jest związana z odkrytymi pozostałościami średniowiecznych wałów obronnych. Według relacji z 1889 roku właściciel majątku Palmowski posiadał mapę z 1801 roku z naniesionymi na nią wałami. Te zostały jednak przez niego zaorane. Według relacji Palmowskiego wewnątrz wału znajdowały się metrowej grubości kłody dębowe. Wał był usypany z ciężkiej gliny, podczas gdy tutejsze gleby były lekkie.

Wieś pojawiła się jako niewielki folwark. Według spisu majątkowego Wały liczyły 3 łany. Właścicielem był katolik Badyński, który nie posiadał na nie żadnych przywilejów. Wały były zamieszkane w tym czasie przez 6 osób. W 1820 roku, kiedy w dobrach osiadł Andrzej Badyński, w Wałach znajdowały się trzy budynki mieszkalne, z których jeden zapewne był dworem, a także 14 mieszkańców. Pięć lat po śmierci Badyńskiego folwark był zamieszkany przez 51 osób. W 1851 roku dwór w Wałach strawił pożar. Budowla została jednak odbudowana.

Według danych z 1889 roku majątek rycerski Palmowskiego, tj. Wały z Wesołowem, liczył 459 ha. Kolejne dane pochodzą z roku 1905 i 1907. Wówczas właścicielem majątku był Karl von Palmowski, który posiadał również torfownię. W 1922 roku Wały i Wesołowo były własnością braci Zülke. Majątek liczył 465 ha. Po 1945 roku folwark w Wałach również został przekształcony w PGR.

Tę stodołę strawił pożar
Stojąca na podwórku kobieta od razu nas zauważa. Cierpliwie czeka na nas przed domem. Na stwierdzenie, że szukamy pozostałości po dawnych wsiach w gminie Purda, Anna Świerczewska odpowiada: — Jesteście w Wałach! Chętnie was oprowadzę, tylko założę kalosze.

Pani Anna mieszka tu od około 20 lat. Z chorym mężem, dwójką synów, córką i dwiema wnuczkami. Wcześniej, od urodzenia, mieszkała w Prejłowie.
— Dzisiaj należymy do Prejłowa, ale mam w domu mapy, na których jest napisane Prejłowo-Wały — stwierdza. — A tu, przed domem, są pozostałości po starych fundamentach.

Kobieta prowadzi nas na drugą stronę jezdni. — Jak byłam w podstawówce, to kręcili u nas zdjęcia do filmu. Pamiętam to jak przez mgłę — rzuca pani Anna. — Jeszcze kilka lat temu w tym miejscu stała stodoła, ale spłonęła — wskazuje palcem na łąkę. — A teraz zobaczycie, co jest w tym parku. — Nie wierzę. Te rosnące na niewielkim pagórku drzewa to samosiejki — odpowiadam.

Widok chłodno-ironicznej i z lekkim uśmiechem twarzy kobiety jest bezcenny. Samosiejki to tylko złudzenie. Po lewej stronie parku znajdują się dwa, mocno wbite w ziemię, kamienne bloki porośnięte mchem. To — jak mówi pani Anna — pozostałości po chlewie.
Wchodzimy do parku.

Schody donikąd
— A tutaj są schody. Niech pan przyjdzie i powie, że dalej pan nie wierzy — woła mnie kobieta. Kilka kamiennych stopni prowadzi dzisiaj donikąd. Ale kilkaset lat temu w tym miejscu znajdowała się posiadłość. Na trawie leżą dobrze zachowane cegły i prawdopodobnie resztki dachówki. — Dzisiaj żerują tu dziki, ale słyszałam, że kilkanaście lat temu jeden z okolicznych mieszkańców wykopał spod schodów talerze. To musiała być duża posiadłość — opowiada Świerczewska.

Wychodząc z parku oczy cieszy widok pagórkowatych pól. — A tam na dole jest studnia — pokazuje pani Anna. Ta, podobnie, jak mury po chlewie, pokryta jest mchem. — Przez 10 lat z tej studni nosiłam wodę do domu. Kiedyś miała jeszcze zadaszenie — opowiada Anna Świerczewska. I dodaje: — A po prawej stronie jest kapliczka.
Stoi również na pagórku. Otoczona czterema potężnymi, zniszczonymi lipami. Kapliczka również jest zniszczona i pusta. Ale możliwa do odnowienia. — Przyjeżdżali tu ci, którzy chcieli ją wyremontować — mówi pani Anna.

— Znam ten park jak własną kieszeń. Często tu przychodzę pospacerować i słyszę sowy. A kwiatki, które stąd wzięłam jakiś czas temu, do dzisiaj pięknie rosną w moim ogródku! — dodaje z uśmiechem, odwracając głowę w drodze do domu. Prima aprilis urozmaicił nam dzień. Podczas odwiedzin zapomnianych miejscowości świeciło słońce. Padał też deszcz i śnieg. Śnieg z deszczem i grad.

mp

Komentarze (19) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. jac #1706402 | 83.9.*.* 5 kwi 2015 12:06

    Przyszli z lepianek i kurnych chat, nie wiedzieli do czego służy kran ani czym są maszyny rolnicze. Przejęli zadbane gospodarstwa z czerwonej cegły i wszystko zrujnowali. Wystarczy się przejechać po regionie. Wiele wiosek albo wypędzili albo przesiedlili. Dziś tylko gwiżdże w nich wiatr. Dziękujemy!!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (16) odpowiedz na ten komentarz

  2. reks #1706421 | 193.111.*.* 5 kwi 2015 13:11

    Szkoda, że nie ma żadnych zdjęć. Jak już ktoś tam się fatygował, to mógł zrobić. Teraz nawet lodówka robi fotki.

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  3. x #1706425 | 82.160.*.* 5 kwi 2015 13:23

    Znam tez taka wioske w ktorej mieszkalam. Dwa domy tylko staly i swiatla nie bylo . Wspomnienia za to wspaniale : )

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  4. del #1706433 | 31.61.*.* 5 kwi 2015 14:00

    To nie "Dzieci Jerominów", ale można poczytać. Faktycznie brakuje dokumentacji fotograficznej.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

  5. MATi #1706442 | 83.24.*.* 5 kwi 2015 14:24

    może jakaś mapę byście dorzucili

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (19)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5